Arka jechała do Pruszkowa pewna swego. Co prawda gdynianie byli zdziesiątkowani brakiem kontuzjowanych zawodników środka pola - Sebastiana Milewskiego, Janusza Gola i Huberta Adamczyka - ale spotkanie z Wisłą Płock pokazało, że Michał Borecki czy Alassane Sidibe są w stanie udźwignąć ciężar zastępstwa podstawowych graczy. Nikt jednak nie spodziewał się, że Wojciech Łobodziński postanowi zmienić ustawienie z 4-5-1 na klasyczne 4-4-2 z duetem Olaf Kobacki - Karol Czubak w ataku. Na skrzydłach od pierwszej minuty biegali Tornike Gaprindaszwili i Kacper Skóra. W wyjściowym składzie Znicza zaskoczeń było natomiast jeszcze więcej - w bramce stanął Piotr Misztal, a prawe wahadło obstawił Tymon Proczek zamiast Marcela Krajewskiego.

Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando Arki, choć piłkarze Łobodzińskiego mieli problem z przystemplowaniem przewagi optycznej, ponieważ poruszali się na boisku dość statycznie. W 4. minucie Sidibe skierował piłkę na lewe skrzydło do Skóry, ten ograł Proczka, złamał do środka i szukał krótkiego rogu bramki Misztala, natomiast golkiper Znicza był na posterunku. W kolejnych minutach Czubak próbował szczęścia strzałem z 20 m, ale uderzył Panu Bogu w okno. Okazje do wykazania się otrzymywał też rozgrywający pierwsze spotkanie w tym sezonie Misztal - najpierw poradził sobie z próbą Gaprindaszwilego sprzed szesnastki, a po upływie pół godziny gry zademonstrował fenomenalną robinsonadę po strzale głową Czubaka zmierzającym wprost pod poprzeczkę. W odpowiedzi Nagamatsu uderzał z dystansu, jednak futbolówka powędrowała wyraźnie obok bramki żółto-niebieskich. W 42. minucie Gaprindaszwili zaatakował po raz drugi, ale kąśliwy strzał Gruzina z ostrego kąta Misztal sparował na rzut rożny. W efekcie do przerwy przy ul. Bohaterów Warszawy bramek nie oglądaliśmy.

Druga połowa ułożyła się szalenie niekorzystnie dla podopiecznych Łobodzińskiego. W 55. minucie Nagamatsu pędził z piłką w kierunku bramki Lenarcika, oddał futbolówkę Majewskiemu, ten próbował uderzać, ale piłka zeszła mu z nogi i trafiła we wbiegającego w pole karne Japończyka, a ten perfekcyjnie ją opanował i sprytnie dziabnął pod pachą bramkarza Arki przy bliższym słupku, wyprowadzając Znicz na prowadzenie. Arkowcy chcieli natychmiast odpowiedzieć, ale nie mieli argumentów. Tymczasem pruszkowianie robili swoje. W 68. minucie duet Nagamatsu - Majewski przeprowadził kolejną dwójkową akcję, były reprezentant Polski wyłożył piłkę azjatyckiemu rozgrywającemu na linii 16. metra, a lider Znicza mierzonym uderzeniem przy lewym słupku Lenarcika podwyższył wynik. Gdynianie ewidentnie nie mieli w środę swojego dnia i na jakiekolwiek sytuacje musieli czekać do samej końcówki rywalizacji. W 84. minucie Hafez strzelał sprzed pola karnego po ziemi, ale było to tak anemiczne uderzenie, że nie miało ono prawo zaskoczyć Misztala. Tuż przed upływem regulaminowego czasu gry Stolc dośrodkował na przedpole, golkiper gospodarzy miał problemy ze złapaniem piłki, Turski walczył o futbolówkę przed pustą bramką, jednak ta przeleciała ostatecznie nad poprzeczką. W trzeciej minucie doliczonej Turski jeszcze celnie główkował, natomiast bramkarz miejscowych raz jeszcze zanotował kapitalną paradę. Skończyło się zwycięstwem Znicza 2:0.

Przed meczem uczulaliśmy w zapowiedzi, że Shuma Nagamatsu jest centralną postacią dla funkcjonowania całego zespołu z Pruszkowa. W dalszej kolejności Arkowcy mieli uważać na Radosława Majewskiego i dośrodkowania. Tymczasem gdynianie przegrywają spotkanie po dwóch golach Japończyka i dwóch asystach 37-letniego rozgrywającego. Nie da się nazwać tej porażki inaczej niż ,,harakiri". Żółto-niebiescy pozwolili liderowi Znicza się wyShumieć. Środkowa konfrontacja pokazała, że przy tak wybrakowanym środku pola podopieczni Łobodzińskiego tracą jednak sporo jakości. Brak podstawowych zawodników mocno rzutował na dyspozycji drużyny, natomiast to nie tłumaczy aż tak słabej formy całego zespołu. Arka w drugiej połowie nie istniała, a przez całe 90 minut gdynianie prezentowali się powolnie, ślamazarnie, ociężale, statycznie, nie mieli pomysłu na przyspieszenie i grę na połowie rywala. Zakończyła się seria dziesięciu meczów z rzędu bez porażki. Trzeba szybko wziąć się w garść, bo o ile sytuacja w tabeli wciąż jest komfortowa, o tyle, żeby taka pozostała, nie można sobie pozwolić na kolejne wpadki. W niedzielę o 12:40 żółto-niebiescy podejmują na własnym boisku Resovię i bezwzględnie muszą wygrać.


Znicz Pruszków - Arka Gdynia 2:0

Bramki: Nagamatsu 55' i 68'

Znicz: Misztal - Juchymowicz, Grudziński, Kendzia - Proczek (87' Krajewski), Tkaczuk, Majewski, Moskwik (87' Wawszczyk) - Pomorski, Nagamatsu (90' Nowak) - Tabara (81' Wójcicki).

Arka: Lenarcik - Stolc, Marcjanik, Dobrotka, Gojny - Gaprindaszwili, Borecki, Sidibe (71' Hafez), Skóra (46' Turski) - Kobacki, Czubak.

Żółte kartki: Grudziński, Wawszczyk - Borecki, Gaprindaszwili, Dobrotka.

Sędzia: Wojciech Myć (Lublin).